piątek, 13 września 2013

Rumunia - Cluj-Napoca

Kilka wniosków z pierwszego dnia urlopu:


1. Przed przyjazdem sądziłem, że spotkam tutaj te same "mordy" co w naszych "mniejszościach narodowych" ;-) A tu siurprajs: Rumuni nie mają nic wspólnego z Romami, z którymi często są utożsamiani i myleni! Podobnie jak Rumunki, które mają zupełnie inną urodę niż Romki, u których to... rożnie w tej kwestii bywa (subtelnie rzecz ujmując)

2. No i ich język choć nie aż tak, to wciąż szeleszczący jak węgierski, ku memu zaskoczeniu z bardzo mocno zaznaczonymi wpływami włoskimi (ślady historii). W obsłudze zagraniczniaków jak w większości krajów - króluje angielski, niemiecki okazjonalnie.

3. Im dalej na wschód tym zwyczaje drogowe bardziej zbliżone do stylu indyjsko-egipskiego. Z ta różnicą, że tu jeszcze jest jako-taka kulturka: łeb nie pęka od klaksonów i dopuszczalna prędkość w terenie zabudowanym (pomimo przepisowego 50/h) to 80 km/h - poniżej tego policjantom nawet się nie chce z radiowozów wychodzić. Natomiast wyprzedzanie na trzeciego a nawet czwartego to chyba jakaś rumuńska tradycja narodowa ;-D No... i w jakości dróg już dawno zostawili nas w tyle ...to taki wniosek na razie po przejechaniu niecałych 200 km "krajówki"

4. Motoryzacjnie Dacie (nawet te z pierwszego wypustu!) patriotycznie cały czas w modzie, ale maszyn, których nie jeden Kowalski by pozazdrościł też od groma się kręci!

5. Ciuc Premium troche sikacz, ale jakoś wchodzi ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz