wtorek, 5 listopada 2013

Połonina Wetlińska

...I znów wszystko wróciło do normy :-( Praca - w której nie jest łatwo, a jutro będzie tylko trudniej; dom - w którym mycie garów, pranie, nocowanie... i tak w kółko. Czyli bolesny powrót do bezsensu dnia codziennego. Góry jednak mają w sobie tę moc, która sprawia, że zapominamy o tym codziennym przytłaczającym kieracie. A szczególnie tak magiczne miejsca jak Bieszczady, które są wyjątkowe o każdej - jak się okazuje - porze roku. Nawet ze szczytami schowanymi w chmurach, nawet ociekające w strugach deszczu. To wszystko sprawia, że człowiek ma ochotę rzucić ten cały doczesny bajzel w cholerę i wybrać się na wędrówkę w poszukiwaniu... właściwie niczego konkretnego. Bo wystarczy tam tylko być, żyć tym co spotkane na szlaku za każdym kolejnym zakrętem... chłonąć to, czym otacza nas natura niezdemoralizowana agresją cywilizacji. I właśnie takie dni jak wczoraj sprawiają, że człowiek zanim stamtąd wyjedzie - już chce wracać. Tak było i tym razem.

Ostatni dzień naszego przedłużonego weekendu był jednocześnie pierwszym, w którym już z doliny widać było szczyty gór, a wśród nich nasz dzisiejszy cel - Smerek (1222 m npm) na Połoninie Wetlińskiej. Szlak zaraz za mostkiem nad strumykiem

zaczął się piąć ostro pod górę, aby gdzieś w połowie podejścia trochę "wyluzować" na granicy Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Po ok. 1,5-godzinnej wspinaczce dotarliśmy powyżej linii lasu.


I tam oto właśnie zaczęły się przepiękne i charakterystyczne dla Bieszczad widoki.


Dojście na sam szczyt zajęło nam trochę więcej czasu, niż można się było spodziewać ale nie mogliśmy odpuścić sobie przyjemności uwiecznienia tych niepowtarzalnych krajobrazów.

Ostatecznie dotarliśmy na sam Smerek, na którym wiatr chciał nam urwać głowy ;-)

Krótka sesja zdjęciowa i zejście w kierunku Przełęczy Orłowicza z widokami na całą Połoninę Wetlińską..


Z Przełęczy już tylko ucieczka przed wiatrem w dół, do Wetliny, stamtąd autobus do samochodu, samochodem na obiadek w Karczmie Brzeziniak... i powrót do domu :-(

Trasa tej wycieczki: Smerek (wieś) - Smerek (1222 m. npm) - Połonina Wetlińska - Przełęcz Orłowicza - Wetlina

WSZYSTKIE zdjęcia z naszej bieszczadzkiej wycieczki znajdziecie tutaj: 2013.11.01-04 Bieszczady

niedziela, 3 listopada 2013

Lutowiska - Chata Socjologa - Lutowiska

Co tu dużo gadać... no padało :-/ Choć nie cały dzień, ale jednak. Rano było jeszcze znośnie, choć bardzo pochmurno. Chcąc zmieścić się pod chmurami pojechaliśmy w niższe górki. Postanowiliśmy zaryzykować i jednak wyjść w góry chociaż na spacer. Z Lutowisk wyruszyliśmy w stronę Chaty Socjologa, gdzie byliśmy 2 godziny później. Spodziewałem się schroniska... no i je zastałem. Choć może nie w postaci takiej, jakiej oczekiwałem, ale było się gdzie schować. Do Chaty dotarliśmy my i wielu innych przed nami. Choć odbudowana w 2004 r. po pożarze rok wcześniej, wydaje się jakby nie dotarł tam XXI wiek. XX chyba też nie. I to jest chyba fakt, który świadczy o magii tego miejsca. Trudno to opisać słowami. Kto był - ten wie; kto nie był - powinien się tu wybrać.


Po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej. Prognoza okazała się bardzo punktualna. Równo o 13.00 zaczął padać deszcz. Kolejne 2 godziny upłynęły nam w jego strugach w drodze powrotnej do samochodu. Po powrocie do Cisnej wybraliśmy się na bardzo dobry obiadek do Pensjonatu-Karczmy KARNASÓW, gdzie dzień wcześniej byliśmy na śniadaniu - polecam!
Trasa dzisiejszej wycieczki: Lutowiska - Lutowiska

sobota, 2 listopada 2013

Cisna - Smerek i Siekierezada :-))

Ładnie tu. Ładnie tu by było gdyby więcej widać było ;-P A że się dzisiaj nie naoglądamy to wiedzieliśmy po prognozach pogody i po tym jak wstaliśmy dzisiaj rano. Ale cóż było robić. Zebraliśmy się, poszliśmy na śniadanie i w drogę! Początkowo przez Cisną, następnie wzdłuż torów kolejowych przez mostek...


później kawałek wzdłuż rzeczki...

i zaczęliśmy się wspinać. Jak się okazało: do chmur :-)

Z chmur tych dużo zdjęć nie będzie, bo przez cały dzień widzieliśmy tylko kilka drzew przed sobą, a gdy tych drzew nie było... to w sumie to nic nie widzieliśmy ;-)

Szlak ostatecznie po kilku godzinach doprowadził nas do Smereka, skąd stopem wróciliśmy do naszego Trolla :-)


Po krótkiej przebierce w pokoju wybraliśmy się na obiad do chyba najbardziej klimatycznej knajpy w całych Bieszczadach!

O Siekierezadzie słyszałem już dawno i od kilku osób. Co w niej jest takiego szczególnego i wyjątkowego?

Trudno ująć to w kilku słowach. Jest to miejsce spotkań ludzi gór; tych, którzy nie boją się powiedzieć do Ciebie "cześć" mimo to, że widzą Cię po raz pierwszy; takich, na których twarzach wymalowana jest przygoda i miłość do gór;

dla których poszukiwanie jest celem samym w sobie; dla "ludzi, którzy odrzucili cugle, więzy, kajdany zorganizowanego społeczeństwa i żonglując wesoło flaszkami ruszyli po pochylni w otchłań na spotkanie wolności"...

Trasa dzisiejszej wycieczki: Cisna - Smerek
A pozostałe zdjęcia udostępnię po powrocie.

piątek, 1 listopada 2013

Wola Michowa - Cisna

Wieczór... cmentarz... znicze... czyli Święto Zmarłych w Polsce i coroczna wieczorna cmentarna rewia mody. Baardzo nie w moim stylu, więc w tym roku świętujemy po mojemu. Świeczki na grobach bliskich pozapalałem już wczoraj a od dzisiaj jesteśmy w Bieszczadach.
oficjalne posezonowe zamknięcie drogi na Przeł. Żebrak ;-)
Na pogodę nie ma co narzekać (na razie), więc zaczęliśmy przechadzać się tutejszymi szlakami. I tak dzisiaj padło na Wysoki Dział. Z Cisnej (gdzie nocujemy w Trollu) podjechaliśmy autobusem do Woli Michowej, skąd już na piechotkę na Przełęcz Żebrak.
Jaworne 992 m.
Stamtąd grzbietem Wysokiego Działu przez Jaworne i Wołosań wróciliśmy do naszego Trolla :-) Na jesienne kolory już się trochę spóźniliśmy, liście pałętały się już tylko pod nogami, ale dzięki temu było(by) więcej widać. BY... bo zaczynają nadciągać ciężkie chmury i zobaczymy co jutro... zobaczymy ;-) Dzisiaj w każdym razie widoków było niewiele :-/
Wołosań 1071 m.
Trasa dzisiejszej wycieczki: Wola Michowa - Cisna